3 października wspominamy

w rodzinie franciszkańskiej:

Transitus – pamiątka śmierci św. Franciszka z Asyżu
„Kiedy więc od kilku dni przebywał w miejscu tak bardzo przez siebie upragnionym i poznał, że nadchodzi czas bliskiej śmierci, przywołał do siebie dwóch braci, a swych szczególnych synów, i kazał im donośnym głosem, w radości ducha, śpiewać chwalby Pańskie o rychłej śmierci i o życiu wiecznym, tak bliskim. On zaś, o ile zdołał, intonował ów psalm Dawidowy: «Głośno wołam do Pana, głośno błagam Pana» (Ps 141,2).
A pewien brat spośród obecnych, którego święty kochał wielką miłością, będąc wielce zatroskany o wszystkich braci, kiedy patrzył, jak zbliża się zejście Świętego, powiedział doń: «Ach, dobrotliwy ojcze, już bez ojca pozostaną synowie i utracą prawdziwe światło oczu! Pamiętaj przeto sierotach, których opuszczasz, i odpuściwszy im wszystkie winy, swoim błogosławieństwem pociesz tak obecnych, jak i nieobecnych».
A Święty rzecze do niego: «Synu, oto Bóg mię woła! Wszystkim moim braciom, tak nieobecnym, jak i obecnym, odpuszczam wszystkie uchybienia i winy i jak mogę, tak ich rozgrzeszam, a ty, obwieszczając im to, z mojej strony wszystkich pobłogosław».
Wreszcie kazał przynieść Ewangelię i polecił, by mu czytano według Jana, od miejsca, które zaczyna się: «Było to przed świętem Paschy Jezus, wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca…» (J 13,1). Potem Franciszek kazał się położyć na włosiennicy i posypać popiołem, ponieważ wnet miał stać się ziemią i prochem.
Zebrało się wielu braci, których on był ojcem i wodzem, i podczas gdy wszyscy stali ze czcią i patrzyli na to błogosławione zejście i szczęsne dokonanie życia, jego najświętsza dusza uwolniła się z ciała, została wchłonięta w bezmiar światłości, a ciało umarło w Panu.
Jeden z braci i jego uczniów… widział duszę najświętszego ojca, jak prostą drogą wzniosła się do nieba ponad wszelkie wody. Była jak gwiazda, mająca wielkość jakby księżyca, jasność zaś podobną słońcu, unoszona na białym obłoku” (1 Celano 109-110).

Również 3 października Bł. Krescenty García Pobo, kapłan i męczennik z III Zakonu Regularnego (1903-1936)
Urodził się 15 IV 1903 r. w Celades (Hiszpania) jako syn Wawrzyńca i Marii. Po stracie ojca rozpoczął naukę w szkole św. Mikołaja w Teruel kierowanej przez tercjarzy kapucynów od Matki Bożej Bolesnej. Z czasem rozpoznał w sobie powołanie do wspólnoty amigoniańskiej. 15 IX 1921 r., w święto Matki Bożej Bolesnej, złożył swoje pierwsze śluby, a sześć lat później śluby wieczyste. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk założyciela biskupa Alojzego Amigó. Swą posługę duszpasterską spełniał przede wszystkim w szkołach, realizując polecenie Pana, by szukać zaginionej owieczki i przyprowadzić ją na pastwiska za wzorem Dobrego Pasterza. W pierwszych dniach VI 1936 r. udał się do domu opieki p.w. Matki Bożej w Covadonga (Asturia), gdzie zastał go wybuch hiszpańskiej wojny domowej.
Ojciec Krescenty schronił się wówczas w domu pani Pilar Torres przy placu Anioła 3 w Madrycie, w którym przebywał jako student medycyny. Aresztowany 2 VIII 1936 r. na ulicy Carretas, najpierw został odstawiony do komendy głównej służb bezpieczeństwa, a później do więzienia Ventas. Dnia 3 VIII został wydany rozkaz rozstrzelania aresztowanych agentów, wśród których był także o. Krescenty; egzekucja odbyła się natychmiast.
Ojciec Krescenty był średniego wzrostu, miał owalną twarz, zdradzającą wewnętrzny spokój i młodość Wyróżniał się zwłaszcza swym hojnym i ofiarnym zaangażowaniem w pracę z młodzieżą przeżywającą problemy.
Papież Jan Paweł II beatyfikował go 11 III 2001 r. w grupie 233 męczenników hiszpańskich.

 W Kościele Powszechnym

W Rzymie św. Kandydy, męczennicy. Pochowano ją na cmentarzu Poncjana. Posiadamy dostatecznie pewne świadectwa jej wczesnego kultu, o niej jednak samej nic szczególnego nie wiemy. W Kolonii męczenników Ewalda Białego i Ewalda Czar­nego. Mieli te same imiona, więc współcześni określali ich wedle koloru ich włosów. Razem też wyruszyli z Anglii na ekspedycję misyjną na sposób praktykowany przez mnichów irlandzkich. Pra­cowali we Fryzji i prawdopodobnie dotarli do dolnego biegu rze­ki Lippe. Przewodnik wydał ich wówczas w ręce niechętnego mi­sjonarzom pospólstwa. Ewald Biały zginął od miecza, natomiast Ewalda Czarnego na żywo ćwiartowano. Stało się to między r. 690 a 696. Pepin kazał ich szczątki przenieść do kościoła św. Klemen­sa w Kolonii. Czczono ich później jako patronów Westfalii.

Scroll to Top